Wądoły
193 Kč 271 Kč
Wrocław ma nowego narratora, który ostrzelał swoim czujnym okiem Brochów i okoliczne dzielnice. Te migawki z codzienności tworzą słodko-gorzki kolaż, który boli, wzrusza i śmieszy. Przemysław Walczak przypomina nam, że nawet w rowach, wądołach i na językowych nieużytkach można trafić na prawdziwy diament. W tej frazie warto się przejrzeć.
\n“JUSTYNA PO RAZ PIERWSZY
\nDoszedłem do pobliskiego przystanku, mocno już mimo wczesnej pory rozgrzanego od słońca, i wsiadłem do tramwaju nr 3 z napisem „Leśnica”. Wagon ruszył z łoskotem i zaczął oddalać się od przystanku świecącego reklamami niczym ogromna żarówka. Zaraz za mną wszedł jakiś bezdomny z pomiętą reklamówką w dłoniach, który pojawił się nie wiadomo skąd. Teraz rozsiadł się obok i z tej pomiętej reklamówki wyciągnął pomarańczę. Z namaszczeniem zaczął ją obierać i układać na siedzeniu obok w efektowną gwiazdę. Obserwowałem z podziwem ten rytuał.
\nTramwaj przetaczał się z łoskotem przez ulicę Opolską wzdłuż rzędu trupów kamienic przeznaczonych do rozbiórki. Pomyślałem właśnie teraz, nie wiedzieć czemu, że przecież ten świat jest popierdolony. Ludzie to jednak jest chory i podły gatunek, bo ekspansywny i pełen wściekłości. Niby zdolny do niezwykłego altruizmu, ale i do najgorszych zbrodni. Człowiek jest dla siebie największym wrogiem, a społeczeństwo – największym zagrożeniem. W ogóle ten świat spływa krwią i gównem. Najgorsze, co się może człowiekowi przytrafić, to się urodzić człowiekiem. Ten napad mizantropii nawet mnie rozbawił. Nie wiedziałem, co mam z tymi natrętnymi i niezbyt mądrymi myślami zrobić. Nie ulega wątpliwości, że ludzie to kurwy, podsumowałem w myślach, a pomarańczowa gwiazda bezdomnego wyglądała na ukończoną, więc teraz zabrał się za konsumpcję. Zwłaszcza niektórzy to kurwy – sam sobie jeszcze dopowiedziałem i patrzyłem, jak z siedzenia znika kawałek za kawałkiem pomarańczowa gwiazda. Minąłem przystanek przy Traugutta, obok gmachu wielkiego szpitala, który stał teraz martwy, bo szpital przeniesiono do nowej lokalizacji, a ponure, odrapane gmaszysko pozostało opuszczone, zostawione w niebycie przez nowego właściciela, który chyba nie wiedział, co z nim zrobić. Może nowy gospodarz przestraszył się morowego szpitalnego powietrza i nałożył kwarantannę, jaką siostra Brud-brud wyznaczała bliskim umierającego na czarną ospę. Tramwaj minął plac Wróblewskiego. Pomarańczowa gwiazda całkiem już znikła. Dojechałem wreszcie do Galerii Dominikańskiej. Tutaj wysiadłem, a tramwaj z bezdomnym od pomarańczy odjechał. […]”
\nAutor: | Walczak Przemysław |
Nakladatel: | Mamiko |
ISBN: | 9788366934238 |
Rok vydání: | 2022 |
Jazyk : | Polština |
Vazba: | měkká |
Počet stran: | 148 |
-
Podróż za kilka zielonych
Babiarz Dagmara
-
Zatrzymana chwila
Trembaczowski Andrzej
-
Architekci Miłości
Dorota Łoskot-Cichocka
-
Statki we mgle
Piotr Stareńczak
-
Szkice z miłości
Katarzyna Gluza
-
Splot Pogardy
Piotr Złotkowski
-
Parapoezja współczesna
Mateusz Gajdas
-
Homodestructus. Czyli jak być nie pow...
Liliana Kłos
-
Wszystko już było
Stanisław Pietruszczak
-
Wybór wierszy
L.-F. Bollee, S. Cuzor
-
KRAJobrazy
Franciszek Olejniczak
-
Musical stories about the profession
Maria Strzykowska
-
Przedwieczny
Oskar Wiaderny
-
Stop-klatka
Jarosław Kapłon
-
Unde malum?
Jerzy Kaśków
-
Nerwy na skórze
Joanna Brzostowska